Tak ten tytuł to prawda żaden tam clickbait.
Serio zostawiłam swojego piesełka na pastwę losu na jednej z najbardziej ruchliwej ulicy w Łodzi do tego w piątek o godzinie 8:00 gdzie cała trasa jest zakorkowana.
Ale od początku.
Organizowałam wyjazd dla sporej grupy osób i z Łodzi zabieraliśmy naszą cudowną szamankę od gotowania Dominikę. Podjechałam wraz z piątką moich towarzyszy i Przesterem po Dominikę i tabuny naszej karmy.
Zapakowaliśmy się, przytrzymaliśmy psa by nie wyskoczył z auta, pouśmiechaliśmy jeszcze do siebie, zamknęły się drzwi i ruszyłam. Autko, które prowadziłam to dostojny staruszek, który lubi road tripy gdzie zwiedza się powoli więc suneliśmy mozolnie przez zakorkowane ulice Łodzi.
W między czasie po jakichś 30 min. Dominice przypomniało się, że zapomniała szpinaku na kolację więc zjechaliśmy do pierwszego marketu na drodze.
I w tym momencie dotarło do naszych móżdżków, że Przester nie rwie się do wychodzenia z auta… Przestera w nim nie było…
Krew odpłynęła mi z ciała,oblały zimne poty i rozpacz, która pojawiła się w sumie po jakiś 3 minutach.
Nie było innej opcji jak przebić się przez całe miasto raz jeszcze do jedynego miejsca gdzie nasz ninja pies mógł wyślizgnąć się z auta…
Przefrunęłam nad autami nie bacząc na nic… chyba zupełnie na nic… becząc za to jak koza.
I dobra teraz chciałabym zapisać kilka ważnych ruchów jakie można wykonać gdy taka akcja ma miejsce i chyba co najważniejsze jak się zabezpieczać na takie sytuacje.
Mój mąż jeszcze w trakcie jazdy zadzwonił na ANIMAL PATROL (42 632 21 07 – Łódź) informując o tym co miało miejsce. Opisał Przestera, podał dokładną lokalizację naszej „zguby”.
U nas to wystarczyło ponieważ nasz piesek okazał się mądrzejszy od nas i czekał ponad godzinę w deszczu na chodniku na który postanowił dać łapę 🙂
Gdy nadjeżdżałam i widziałam go ze skrzyżowania poczułam się jakby światu zostały przywrócone barwy…
Nagle wróciły tlen i kamień spadł z serca.
Na szczęście nasza historia ma happy end, ale gdyby tak nie było to co robilibyśmy w dalszej kolejności?
Łódzka grupa zwierząt zagubionych i znalezionych to skarbnica tematu!
Są tam anioły, które monitorują osiedla, ludzie, którzy z własnej woli szukają zagubionych pupili, śledzą profile schroniska i strony gdzie ktoś mógł ewentualnie informować o takiej nieprzyjemności.
Proste – dołączasz do grupy, wrzucasz foto swojego psa/kota/królika/… z opisem co się stało i ładnie prosisz o pomoc zostawiając do siebie kontakt.
Aktywnie przeczesujesz okolice
Jeździsz autem, chodzisz na nogach. Sam, z grupą znajomych i chętnych Ci pomóc ludzi.
Rozwieszasz plakaty
W dużym mieście siła internetu działa sprawnie, ale nie zapominajmy, że są też osoby starsze, które mogą znaleźć Twojego pieska i o tym, że Ty go szukasz dowiedzieć się tylko z takiego plakatu.
Dzwonisz po schroniskach
Jest szansa, że ktoś znalazł pieska i zawiózł go do pobliskiego schroniska.
Monitorujesz grupę na fb
Jest duża szansa, że ktoś widział Twoją zgubę, zrobił zdjęcie, zabezpieczył i czeka. Albo zabrał do domu by do czasu, aż się nie znajdziesz Ty- właściciel piesek był bezpieczny.
Wiem, że są ludzie, którzy zajmują się odławianiem zwierząt czyli złapaniem ich.
Zdarzają się sytuacje, że zwierzę jest w szoku i ucieka od ludzi. Znajduje sobie jakąś dziuplę, śmietnik czy miejsce gdzie może się schować i generalnie stroni od wszelkiego kontaktu i dlatego trudno znaleźć jego kryjówkę.
Gdy zgłodnieje jest szansa, że będzie szukał pomocy właśnie w śmietnikach lub u innych człekokształtnych.
Dodatkowo w poszukiwaniach pomagają inne psy tropiące ślad Twojego pupila.
Jeśli wiesz w którym miejscu zgubił się Twój pupil możesz w okolicach i tym miejscu zostawiać swoje rzeczy oraz jedzonko tak, aby jeśli będzie wracał nocą w to miejsce czuł, że gdzie jesteś.
Może jest gdzieś zbunkrowany i w ciągu dnia nie pokazuje się ludziom.
Niestety jest także szansa, że nasz zwierzak mknie jak strzała przed siebie, a licznik kilometrów nas dzielących szybko rośnie…
Absolutnie nie jestem ekspertem w tej dziedzinie i moje doświadczenie kończy się na jednej opisanej już akcji, ale może komuś z Was przydadzą się któreś z tych kroków.
Nasza lekcja/ wnioski i podjęte kolejne kroki zapobiegawcze
Przester jest oczywiście zachipowany (od początku) ma swoje szelki z kodami i danymi swojej lecznicy…
Jednak uznaliśmy, że na wszelki (oby nigdy więcej) wypadek kupimy mu mały GPS, który można przypiąć do szelek, obroży. Pozwoli nam to monitorować jego położenie zwłaszcza na spacerach w lesie. Co prawda on o dziwo w lesie pilnuje się nas, ale może być dzik, kotek, ptaszek czy coś innego równie porywającego i ciężko będzie go przywołać.
I w takiej sytuacji odpalam aplikację i sprawdzam gdzie mój łowca się zapuścił.
No, a tak prezentuje się mój pieski synuś w nowym kubraczku. Dzielny i mądry piesek.
PS. Tak jak wspomniałam moje doświadczenie jest małe, ale jeśli są jakieś kroki, które warto podjąć i Ty o nich wiesz to koniecznie zostaw komentarz pod wpisem tak by inni mogli go zobaczyć 🙂
I uprzedzając tak Przester ma pasy do auta… i tak nie został zapięty – no zdarzyło się i to też jest lekcja dla nas ( jak z dzieckiem najpierw zapinasz psa później siebie).
Miałam i ja tak!! szukałam moja suczkę w deszczu na nogach a syn został w domu i czekał aż może tu się pojawi. A ona stała przy płocie dokładnie tam skąd uciekła. Bo płot miał dziurę. Moja Lena jak i twój Przester są z tych co zostaną w punkcie wyjścia.. uczucie ulgi bezcenne..
Mądra psinka 🙂 Ale stres spory prawda? Ściskam Cię ciepło Julitko 🙂